Zmiana stanu :)

poniedziałek, 9 lipca 2012

"Jak ten czas szybko leci!" - mawia regularnie i z niegasnącym zadziwieniem Kasia Stasia, moja przyjaciółka. Większość razy komentowałam jej słowa jedynie uśmiechem, ale dzisiaj przytakuję ze zrozumieniem, bo sama ledwo nadążam za biegiem wydarzeń!
Ten czas naprawdę szybko leci. :)
Jeszcze niedawno wylatywałam do Australii, minęło kilka miesięcy od tamtego dnia, wydarzyło się wiele rzeczy po drodze, których opisać w jednym poście się nie da, ale przyszedł też dzień bardzo szczególny, o którym chcę napisać właśnie teraz :) 1. września, w pięknych okolicach nocnego Darling Harbour zaręczyłam się z moim najlepszym przyjacielem i mężczyzną mojego życia :) Wieczór był więc niezwykły, ale niezwykły był też cały dzień - piękny i słoneczny, do tego pełen przygód. Michał zaplanował całą wycieczkę, na której poznałam miejsca w Sydney, jakich wcześniej nie widziałam. Pływaliśmy po zatoce, byliśmy w ogrodach botanicznych, pod Operą, słynnym mostem, pojechaliśmy na plażę Bondi, gdzie oglądaliśmy zachód słońca... Do tego usłyszałam napisaną przez niego specjalnie dla mnie piosenkę. Nie zagrał mi jej na żywo, ale wziął ze sobą nagranie. Jak się okazało już nocną porą, kiedy weszliśmy na małe wzniesienie i miasto już świeciło przekolorowo swoimi neonami, reklamami i oknami, których blask odbijał się w spokojnej wodzie Darling Harbour, piosenka była nagrana w dwóch wersjach. Wersja druga zawierała dodatkową część, która była "tym" pytaniem... Zanim zdążyłam przesłuchać ją do końca, miałam już przed sobą klęczącego mężczyznę z pierścionkiem w dłoni... :) Odpowiedź była dla mnie oczywista, więc bez wahania odpowiedziałam "tak"! Zostaliśmy tam jeszcze chwilkę tańcząc objęci w tętniącej radością ciszy. Czyż to nie piękne? :) Pisząc to, czuję się, jakbym wymyśliła jakiegoś harlekina, ale fajne jest to, że to wszystko przydarzyło się naprawdę i to na dodatek mnie. :)
Od tamtego momentu czas zleciał bardzo szybko. Znowu. Bo po czterech miesiącach od powrotu z Australii do Polski, odbył się... ślub! :) Na zorganizowanie go mieliśmy jakieś 3 miesiące. Dzięki miejscu w jakim mam dom rodzinny, dzięki pomocy rodziny, przyjaciół i po dniach spędzonych przeze mnie na szukaniu inspiracji i spisywaniu pomysłów co jak ma wyglądać - wszystko wyszło pięknie! 9 czerwca zostałam Melanią Król, żoną Michała Króla :)
Nawiązując do wątku Emensis w całej tej historii - jesteśmy nadal zespołem dwóch sióstr, ale już o dwóch różnych nazwiskach... Niektórzy pytają nas, czy z tej okazji zmienimy nazwę zespołu na "Emkensis", ale uspakajamy wszystkich zaciekawionych - zostajemy przy naszej pierwszej wersji! :)
Wrzucam jeszcze pod spodem kilka kilka fotograficznych wspomnień. Bo dzisiaj mija dokładnie miesięczna rocznica od mojego ślubu.
...jak ten czas szybko leci!

2 razy skomentowano / Dodaj swój komentarz

:

badziusia pisze...

Ach, co to był za ślub! Macie swoją własną niebanalną historię. Cieszę się bardzo, że Wam się CHCE przeżywać ważne chwile pięknie...

Anonimowy pisze...

Jak z bajki ukradzione :)

Prześlij komentarz

Zachęcamy do komentowania naszych wpisów! :)
Pozdrawiamy - Emensis'y :)

Ważne! W polu "komentarz jako" należy wybrać opcję "Nazwa/adres URL", a następnie w polu "Nazwa" wpisać swoje imię bądź nick. Pole "URL" można pominąć.