Hillsong, Hillsong...

wtorek, 20 grudnia 2011
Wspaniała przygoda. Być tam, być nie tylko obserwatorem ale i częścią zespołu w kościele. Widzieć jak powstaje to, co miałam do tej pory okazję podziwiać tylko przez internet na zdjęciach czy wideo. Słyszeć i tworzyć dźwięki jakie wcześniej znałam tylko ze sprowadzanych płyt. Doświadczać na co dzień tętniącego życiem kościoła, który jest nowoczesny, bardzo otwarty, świetnie zadbany i artystycznie "dopieszczony". Czułam się czasem przytłoczona jego wielkością i ogromem pracy do wykonania, którą nie zawsze ktoś był w stanie ogarnąć, ale na pewno wiele można się tam nauczyć - jeśli nie bezpośrednio od nich, to pośrednio, patrząc i wnioskując "jak nie robić". :) Zapisałam tutaj kilka rzeczy, które w danym czasie wydały mi się interesujące i które byłam w stanie zaobserwować. Enjoy :)

RANDOMOWE FAKTY O KOŚCIELE HILLSONG

1. Nabo trwa zawsze 1,5h. Wszystko wg zegarka. 
2. Worship trwa góra 20min, zazwyczaj 4 piosenki. 
3. Budynek kościoła jest zarazem szkołą, bo dzięki przesuwnym ścianom powstają sale lekcyjne. 
4. Scena każdego tyogdnia wygląda inaczej: inne rozłożenie sprzętu, inni muzycy i wokaliści.
5. Pod koniec każdego spotkania, czy to niedzielnego, czy kobiecego, czy dla młodzieży - zawsze jest modlitwa o oddanie życia Bogu. I na każdym spotkaniu są osoby, które się na nią decydują po raz pierwszy. 
6. Na scenie jest zazwyczaj 5 wokalistów. Na środku stoi prowadzący wokalista, a z każdego boku stoi jedna dziewczyna, jeden chłopak. Wszyscy śpiewają na głosy. Melodia: prowadzący, a dziewczyna z prawej + chłopak z lewej śpiewają harmonię niżej (ze sobą w oktawie), a druga dziewczyna z chłopakiem wyższe partie. Za nimi stoi chór studentów.
7. Kiedy zespół schodzi ze sceny (która jest czarna), gitarzyści przykrywają swoje efekty leżące na podłodze czarnymi materiałami. 
8. Osoba, która prowadzi wokalnie nie jest osobą prowadzącą zespół. Zespół jest prowadzony zazwyczaj przez klawiszowca lub gitarzystę, który ma swój mikrofon, do którego mówi polecenia i słyszy go tylko zespół, który ma założone odsłuchy douszne. 
9. Regularnie dział mediów nagrywa historię z życia któregoś ze "zwykłych" członków kościoła i wyświetla w formie krótkiego reportażu na nabo - ku zachęceniu i poznaniu się nawzajem.
10. W budynku kościoła jest ok 8 otwartych miejsc, w których stoi pianino i można z nich swobodnie korzystać. 
11. Przed i po nabo, w kościele leci muzyka. Najczęściej są to piosenki, których się dobrze słucha, czyli często hity radiowe. Także pomiędzy Brooke Fraser a Toby'm Mac'iem leci np. równie dobrze "We are the champions" Mercurego, "Fireflies" Owl City, jakaś piosenka Beyonce, "Fireworks" Katy Perry i inne... 
12. Na każdym spotkaniu służba "events" liczy i zapisuje liczbę przybyłych ludzi :)
13. Jest też służba "host", która wita ludzi przy wejściu i pokazuje wolne miejsca, w których można usiąść. Hości mają krótkofalówki i słuchawki, żeby lepiej się porozumiewać gdzie są jeszcze wolne miejsca. Przy odrobinie spóźnialskości i szczęścia można trafić do pierwszych rzędów czasem zaraz pod sceną, bo zasada jest taka, żeby zapełnić na spotkaniach pierwsze rzędy bez żadnych pustych krzeseł, bo one są "łapane" kamerami podczas filmowania kazań (a filmowane jest każde). 

Australia, Australia.... (cz.1)

poniedziałek, 10 października 2011
"Szok kulturowy" może być naprawdę "szokiem". Zawsze myślałam, że to wyrażenie jest przesadzone, że różnice kulturowe są bardzo ciekawe i ubogacające, ale nie szokujące! A tymczasem, na własnej skórze przekonałam się, że to, co dla mnie jest normalne, dla innych może być kosmicznie absurdalne i na odwrót. Zwłaszcza że Polska bardzo różni się od Australii. Czasem na naszą korzyść, czasem odwrotnie (na przykład mocno rzuciło mi się w oczy to, jak bardzo pozytywnym, życzliwie nastawionym i uśmiechniętym narodem są Australijczycy w porównaniu do Polaków - przy nich jesteśmy wrogimi sobie gburami z depresją...;). Ogrom różnic i wpadnięcie do wielkiego kotła australijskiej mieszanki narodowościowej sprawiał, że czułam się, jakby Niemcy czy Rosjanie byli moimi bliskimi braćmi, bo mieliśmy ze sobą dużo więcej wspólnego niż z Australijczykami. Ci ostatni z kolei świetnie wpasowują się w kulturowy świat Amerykanów - przynajmniej z mojego, europejskiego punktu widzenia patrząc. Prawie każdego dnia odkrywałam coś nowego. Większość rzeczy to jakieś drobnostki, które szybko ulatują z pamięci, niektóre zapadają w niej głęboko. To, co udało mi się zapamiętać na bieżąco starałam się spisywać i tak oto powstały "Randomowe fakty o Australii". Miłego czytania :)

RANDOMOWE FAKTY O AUSTRALII

1. Australijska zima potrafi być naprawdę zimna. W dzień jest ok 20 stopni, ale nocą bywa tak lodowato, że aż bardzo (:D).
2. Australijskie lato jest przegorące. Noce bywają 30-kilku stopniowe. 
3. Australijczycy nie używają kaloryferów i nie mają ocieplanych domów, toteż ile na dworze - tyle w domu. 
4. Przez Australijskie okno nie można wyjrzeć. Nie można go też za bardzo umyć. Bo nawet jak się je otworzy (czyli przesunie w bok jeden szklany moduł), to pozostaje nieruchoma moskitiera. W każdym domu drzwi i okna mają moskitiery. 
5. Wspomniane okna i drzwi Australijskie są, łagodnie mówiąc, nieszczelne. Dobrze jest, jak trzymają się framugi. Sukces.
6. Australijskie koncepcje na rzeczy użytkowe są kompletnie niepraktyczne. Wszystkie klamki drzwiowe są okrągłymi gałkami, które trzeba chwycić i przekręcić, żeby gdzieś wejść (idocznie Australijczycy nie wchodzą do pokojów z kubkami w rękach). O włącznikach lampek biurkowych nie wspominając (trzeba od góry, nad żarówką przepchnąć plastikowy podłużny kawałek w lewo lub w prawo przez oprawę żarówki). 
7. W większości domów na wszytkich podłogach oprócz kuchni i łazienki są dywany. 
8. Australijczycy mają system "centralnego odkurzacza", który wygląda tak, że w garażu jest "ssasz", a po całym domu rozsiane są "dziury" w ścianach, do których wkłada się tylko długaśną rurę i automatycznie zaczyna działać. 
9. Australijczycy prawie nie miewają chodników. Prawie nikt nie chodzi piechotą, bo wszyscy mają auta. 
10. Australijskie domy wyglądają tak samo. Mają tak samo wykańczane kuchnie, schody, łazienki i są tak samo rozrzutnie rozplanowane. Właściwie można powiedzieć, że Australijczycy umieją marnować przestrzeń. 
11. Mocniejsze uderzenie łokciem lub kolanem przez sen w ścianę może spowodować natychmiastowe przedostanie się do pokoju obok poprzez powstały ubytek w imitującej ścianę płycie. 
12. Dla nawet przeciętnego Australijczyka wszystko jest tanie. Ubrania, jedzenie i podróże po świecie. 
13. Australijczycy uwielbiają kawkę. Toteż fortunę zbijają tutaj takie firmy jak Gloria Jeans i Michelle's Pattiserie. 
14. Australijskie banknoty są bardzo ładne, kolorowe i ... trwałe. Bo wyglądają jak z papieru, ale tak naprawdę są z plastiku. 
15. Australijskim odpowiednikiem naszych gołębii są dziobiące trawniki lub zalegające na słupach i lampach szaro-różowe papugi. :)
16. "Lewa strona" obowiązuje też na chodnikach, toteż polski odruch (bardzo trudny do oduczenia!) z mijaniem się po prawej kończy się "zderzeniem czołowym" :)
17. Większość młodych mężczyzn ma długie włosy i zdecydowana większość ich nie myje. 
18. Australijczycy lubią skróty, dlatego ich "breakfast" to "breaky", "barbecue" = "barbie", "vegetables" = "vegies", "bisquits" = "bickies" itp... :)
19. W sklepach popularne są przeceny nawet do 90%, jeśli jakiemuś produktowi kończy się termin ważności (dzięki nim studenci piją czasem nawet soki owocowe! :))
20. Mówi się, że jak Australijczyk Cię lubi, to się z Ciebie nabija i Ci dokucza, a jak Cię nie lubi, to też się nabija i dokucza. Samemu się wybiera prawdziwą opcję :)
21. Prawie każdy ma iPhone, a komputer osobisty to MacBook.
22. Najpopularniejszą fryzurą damską jest kitko-kok na czubku głowy i opaska. 
23. AUTOBUSY. Tu jest kilka newsów do wymienienia. A: Najczęściej kierowcą autobusu jest koleś w turbanie, czasem też czarny lub azjata, ale rodowici Australijczycy do tego zawodu nie kwapią się ani trochę. B: Autobusy są klimatyzowane, więc wsiadając do nich latem można się po prostu przeziębić. C: Autobus nie zatrzyma się dla Ciebie na przystanku jeśli mu nie zamachasz, że masz zamiar do niego wsiadać (jak na stopa) i tak samo nie zatrzyma się, jeśli chcesz wysiąść, a nie wciśniesz autobusowego guzika "BUS STOP". D: Autobusy w Australii muszą jeździć po tak wąskich i kameralnych drogach, że niektóre przystanki są po prostu na czyimś podjeździe samochodowym, a przejazd przez rondo odbywa się dosłownie PRZEZ rondo. 
24. Sporo mebli australijczycy posiadają na... kółkach. Zwłaszcza łóżka są popularne w takim wydaniu :)
25. Z racji tego, że w Australii trzeba być bardzo ostrożnym z wieszaniem czegokolwiek na ścianach (najlepiej nie wbijać w nie gwoździ, a tym bardziej kołków, a tym bardziej "rozporowych"-  to przecież byłby nonsens :D), bardzo popularny jest tzw. blue tack (taka klejąca, niebieska, nie zostawiająca śladów plastelinka).
25. Australijczycy nie mają swojej "krajowej kuchni". Toteż fastfoody i restauracje są totalną mieszanką - jest na każdym rogu sushi, hinduskie żarcie, japońskie żarcie, chińskie żarcie, śródziemnomorskie żarcie, amerykańskie żarcie, wegetariańskie żarcie i jakie tylko jeszcze, zaraz obok siebie. Więc Australijczycy znają bardzo wiele różnych smaków, umieją jeść równie dobrze pałeczkami jak i widelcem i nożem. Jedyne, co można powiedzieć, że jest "ich narodowym przysmakiem" to obrzydliwe, niesmaczne i w przeróżnych dziwacznych smakach płynne kiełbasy pakowane jak parówki w plastikowe skrórki. 
26. Modne, szeroko akceptowane, popularne bez względu ich wielkość, kształt, przesłanie, bez względu na wiek czy płeć posiadacza są... tatuaże. 
27. Australijczycy przy budowie domu nie przejmują się za bardzo ukształtowaniem terenu. Jak jest górka, to jej się nie wyrównuje, tylko robi stromy podjazd (no tak, ale oni mogą, przecież to nigdy nie "zalodzieje"...). 
28. Budowa domu to jednak rzadkość w Australii. Z moich obserwacji wynika, że zdecydowana większość ludzi po prostu wynajmuje domy. 
29. Jak już wspominałam, Australijczycy nie przejmują się dizajnem swoich mebli. Podobnie jest z jakością sprzętów domowych - większość pralek to takie nasze "franie", nie rzadko też wynajmowane od bardzo popularnych tutaj "agencji sprzętu domowego", które rozwożą klientom na telefon kuchenki, mikrofalówki, lodówki i pralki pod wynajem. 
30. Z serii: "Święta Bożego Narodzenia". W AU NIE obchodzi się WIGILII. Pierwszym dniem świętowania jest... pierwszy dzień świąt. 
31. Nasz świąteczny KARPIK natomiast, jest tutaj rybą uznaną za "chwasta" i nikt go nie je, jest hodowany tylko po to, żeby zrobić z niego potem paszę. 
32. Australijczycy mają taki mały kompleks z powodu ich nietypowych, nieośnieżonych Świąt. Toteż popularnym zjawiskiem jest świętowanie przez nich "Christmas in July", który jest czasem Australijskiej zimy. Może śniegu nie ma, ale nie jest to środek lata (jak 25. grudnia). 
33. Dowiedziałam się też niedawno, że w Australii pary homoseksualne nie mogą zawierać związków małżeńskich, ale adoptować dzieci jako PARY - TAK. 
34. Australijskie ptaki nie śpiewają. Australijskie ptaki się drą, hałasują, brzmią jak wściekłe małpy albo płaczące dzieci. No dobrze, są wyjątki... ale do polskich słowików - bardzo im daleko.
35. Australijczycy są tak przyzwyczajeni do "Hi, how are you?", że na samo "Hi!" odpowiadają "Good, thanks!" (true story - w pracy zdarzało mi się to prawie codziennie;). 


Fotociekawostka 1: "Minimalistyczna" poręcz w naszym domu, wtopiona w regipsową ścianę :)




Fotociekawostka 2: Podjazd sąsiada dostosował się do ukształtowania terenu, nie odwrotnie! (a pod jakim kątem nachylenia stoi kosz...?)



Fotociekawostka 3: Nasz codzienny sąsiad BlueTongue w swoim ulubionym miejscu - "zacisznym" AC