uwaga! ZMIANY! NOWa strona z tłumaczeniami!

poniedziałek, 21 lipca 2014
Mamy nową, przyjaźniejszą, przejrzystszą i czytelniejszą platformę, na której udostępniamy nasze tłumaczenia! Zajrzyjcie koniecznie, a co ważniejsze (bardzo ładnie prosimy :)) udostępnijcie ją dalej, przekażcie wieści znajomym, podzielcie się informacją z kościołem. Dodatkowa dobra wiadomość: pliki są w formacie DOC, więc można je edytować, dopisywać sobie akordy itp. ENJOY!  Obecna strona - na blogspot nie będzie już dłużej update'owana pod kątem nowych tłumaczeń. Teraz nowości będą zapowiadane na FB i umieszczane pod naszym nowym adresem www: Emensis - Tłumaczenia Worship. Serrrdecznie zapraszamy! :)

HILLSONG - To know your name & You deserve

środa, 16 lipca 2014
Racja, nie są to najnowsze hity - ale są to HITY. :) Więc w czasie kiedy zajmujemy się nowymi kawałkami, wrzucamy na poczekanie kilka zrobionych wcześniej, jeszcze nie publikowanych tłumaczeń hitów Hillsong. ENJOY :)
LINK DO BAZY TŁUMACZEŃ






THE STAND - Hillsong Y&F

poniedziałek, 14 lipca 2014

Świetna piosenka, która ma wiele lat, ale została odświeżona przez Y&F. Znajdziecie ją, jak zwykle, w naszej BAZIE.


Forever / Bethel (& Kari Jobe)

wtorek, 29 kwietnia 2014
To jest dobra wiadomość dla wszystkich, którzy zasłuchują się w nowym albumie Kari Jobe albo Bethel - piosenka "Forever" robi furrorę. Nam też od razu się spodobała. Teraz już po polsku :) TUTAJ



Wielkanocnie: Man Of Sorrows - Mąż Boleści

piątek, 18 kwietnia 2014
Piękna piosenka napisana z okazji Świąt Wielkanocnych przez Brooke Ligertwood i Matta Crockera. Przetłumaczona :) TUTAJ


Rodzi się Król...

piątek, 13 grudnia 2013
Czujecie już świąteczny nastrój w powietrzu? :) My tak! Boże Narodzenie niesie ze sobą bardzo dobrą nowinę - Bóg jest z nami! :) Na przypomnienie tej radosnej prawdy mamy dla Was piosenkę ze świątecznej EP-ki Hillsong "Born Is The King" (tłumaczenie znajdziecie w naszej bazie). Polecamy dodać do repertuaru kolęd wigilijnych! :) Turuturututuru...


Wywiad z nami w "Chrześcijaninie"

środa, 11 grudnia 2013
W najnowszym numerze "Chrześcijanina" można przeczytać wywiad z nami. Jeśli ciekawi Was, co działo się z Emensis po wydaniu płyty i co dzieje się teraz, zapraszamy do lektury Więcej info o magazynie na http://www.chn.kz.pl/. Do niektórych egzemplarzy dołączona jest nasza płyta zupełnie GRATIS!



WITH EVERYTHING - HILLSONG UNITED

piątek, 1 listopada 2013
"With Everything" to jedna z tych piosenek, które się nie starzeją. Ma niesamowity klimat. Napisana jeszcze w poprzedniej dekadzie, dzisiaj doczekała się tłumaczenia na polski. Enjoy! :)
Tłumaczenie dostępne TUTAJ.



"Wake" - Hillsong Y&F

piątek, 4 października 2013
Oni są genialni! Hillsong po raz kolejny tworzy projekt, który od samego początku odnosi wielki sukces. Trzy dni temu wyszedł nowy krążek projektu młodzieżowego, który został nazwany "Young & Free". Płyta zawiera kompozycje napisane przez młodzież, piosenki śpiewają młodzi ludzie, aranżacje też są "świeże", bo zostały wzbogacone o rytmy zachęcające do tańczenia i skakania :) Od pierwszego dnia  oficjalnej premiery, płyta jest na pierwszym miejscu pobrań iTunes w kilku zestawieniach. Kibicujemy całej akcji, bo piosenek słucha się świetnie, singiel promujący pt. "Alive" przyjął się rewelacyjnie w wersji polskiej, dlatego idąc dalej tym tropem - przetłumaczyłyśmy drugi singiel promujący płytę, zatytułowany "Wake". Miłego czytania, śpiewania i grania! Tłumaczenie do ściągnięcia TUTAJ.


YOUNG & FREE po polsku :)

środa, 24 lipca 2013
Czas na nowość, drodzy Państwo! Pewnie niektórzy z Was już zauważyli, że Hillsong wydał na świat nowe muzyczne dziecko. Kiedyś młodzieżowe było United, ale cóż, ówczesna młodzież wyrosła i zaistniała potrzeba nowego bandu we współczesnym, świeżym stylu. Urodził się więc Hillsong Young & Free. 
Ich debiutancki singiel "Alive" już podbija świat, a my mamy dla Was tłumaczenie, aby podbił i Polskę :)




Oceans (Where Feet May Fail)

niedziela, 7 kwietnia 2013
"Oceans" - piosenka z najnowszej płyty Hillsong United "Zion". Jest piękna, melodyjna,  poruszająca i niezwykle potężna w swojej prostocie. Jest jedną z najczęściej odsłuchiwanych piosenek "Zionowych" na YouTube. Powstają już jej covery w różnych wydaniach. Teraz my możemy śpiewać i grać "Oceany" po polsku! Tłumaczenie znajdziecie pod tym linkiem. Podzielcie się naszymi tłumaczeniami z innymi :)

Już PO!

wtorek, 19 marca 2013

Ale było świetnie! Emensis w nowym składzie, z nowym (i nie tylko) repertuarem, nowymi siłami i energią powróciło do grania! Nowe miejsca, nowo poznani ludzie, bardzo dużo pozytywnych informacji zwrotnych dla nas jako zespołu, zainteresowanie naszą płytą i dalszą twórczością. Piękny powrót po trzyletniej ciszy :) Śląsk okazał się bardzo bardzo wdzięczną publicznością. Ten czas dodał nam skrzydeł, ciekawe co wydarzy się w nadchodzących miesiącach... :) Na FB wrzucimy niedługo zdjęcia, a nawet pojawi się video! :) Śledźcie nas na www.facebook.com/emensis.emensis 


A tutaj urywek z tego, co działo się "po drodze". ;)

EMENSIS – REAKTYWACJA!

wtorek, 26 lutego 2013
Drodzy czytelnicy... Mamy dla Was bardzo dobrą wiadomość! :D

Otóż... Po dłuuugiej przerwie ruszamy na nowo z muzyczną działalnością Emensis! Szykujemy kilka koncertów, tym razem na Śląsku :)

Możecie już sobie zaklepać dwa terminy:
15 marca (piątek), godzina 19.00, Wodzisław Śląski, Kościół Filadelfia – kawiarnia,
17 marca (niedziela), godzina 18.00, Chrzanów, klub Stara Kotłowna.

Niebawem powinny pojawić się tu także szczegóły dotyczące następnych koncertów.

Serdecznie zapraszamy! Do zobaczenia na Śląsku! :)





Piosenki z Bethel Church

wtorek, 16 października 2012

Ostatnio zajęłyśmy się dwiema piosenkami z Bethel Church - "I Will Exalt" i "Your Love Is Everything". Dzisiaj ich polskie wersje są już gotowe. Zapraszamy do czytania i śpiewania. Przy okazji pozdrawiamy Kamilę i Monikę, które o te tłumaczenia prosiły :) Wystarczy kliknąć TUTAJ. 

"I surrender"

sobota, 15 września 2012



Najnowsza płyta Hillsong Live - Cornerstone zawiera całkiem sporo perełek. Na prośbę przyjaciół z Krakowa zaczęłyśmy od "I surrender" i ...oto jest. Nasza wersja tłumaczenia tego rewelacyjnego kawałka już po polsku - do znalezienia i ściągnięcia tutaj:TŁUMACZENIA EMENSIS. Na razie udostępniamy sam tekst, ale jeśli ktoś z Was miałby sprawdzone akordy - niech się podzieli, to je dodamy! Enjoy. :)

"TWOJA MIŁOŚĆ TRWA"

czwartek, 26 lipca 2012
Do repertuaru piosenek tłumaczonych przez nas dodałyśmy niedawno "One Thing Remains" w wersji Bethel Church. Oryginału możecie posłuchać, jak klikniecie tu, a tekst polski znajdziecie w naszym dziale tłumaczeń. Tą piosenką zajęłyśmy się na prośbę zespołu Zdobywcy, który chciał ją grać na tegorocznych konferencjach Duszpasterstwa Młodzieży. Szkoda, że nie mogło nas być w tym roku na Decydującym Momencie, ale po obejrzeniu filmików i przeczytaniu komentarzy uczestników już wiemy, że było świetnie :) Utwór "Twoja Miłość Trwa" (bo tak brzmi polski tytuł) "poruszył wiele serc" - czytamy na facebook'owej stronie Konferencji Zdobywcy i cieszymy się bardzo. Fragment piosenki w wykonaniu Zdobywców możecie obejrzeć tutaj. Zdobywcy grali również "Lawinę łaski" w naszym tłumaczeniu. Dziękujemy im za współpracę i życzymy wspaniałych przeżyć na Starcie! :)

'A GLIMPSE' OF HILLSONG COLLEGE

wtorek, 17 lipca 2012

Wiele osób pyta mnie o szkołę Hillsong – co tam się robi, jak wyglądają zajęcia, czego ja się tam nauczyłam. Spróbuję chociaż częściowo odpowiedzieć na te pytania, ale że trudno wszystko właściwie OPISAĆ słowami, postanowiłam POKAZAĆ Wam tutaj część tego, co się robi... :)
Zacznę od ostatniego pytania. Myślę, że nauczyłam się trochę inaczej myśleć. "Rozszerzył" mnie ten ostatni rok. Zderzyłam się z innością w wielu odmianach i musiałam sobie z tym poradzić. Nie opisuję tu, czego się nauczyłam w samej szkole, bo myślę, że właśnie zmiana myślenia to najcenniejsza nauka całego pobytu w Australii.
Co tam się robi? Między innymi sporo się słucha i notuje, dyskutuje i omawia, robi się zadania domowe, "wolontariuszuje" się  i uczestniczy w życiu kościoła.
Zajęcia są różne – od wykładów po warsztaty. Tutaj właśnie chciałam trochę więcej o warsztatach powiedzieć. Otóż ludzie z "worshipu" byli podzieleni w taki sposób, że każda klasa stanowiła zespół (Mela i ja po przesłuchaniach trafiłyśmy do tej samej klasy). W naszej grupie było aż 18 wokalistów! W każdy poniedziałek od 6 do 9 wieczorem mieliśmy warsztaty muzyczne. W pierwszym semestrze warsztaty polegały na przygotowaniu występu – każdy wokalista dostał z góry przydzieloną piosenkę do zaśpiewania jako wokal główny i jedną lub dwie jako wokal pomocniczy. A zespół musiał nauczyć się grać wszystkie osiemnaście utworów :) W drugim semestrze za to mieliśmy warsztaty z pisania piosenek. Jednym z naszych zadań było współ-napisanie piosenki uwielbieniowej. Zostaliśmy odgórnie podzieleni w pary.  Mi trafiła się współpraca z kolegą z Nowej Zelandii o imieniu Tama, który, jak się okazało, jest w 1/8 Polakiem ;)
To było ciekawe doświadczenie. Zanim cokolwiek napisaliśmy, ustaliliśmy, o czym ma być piosenka. Zgodziliśmy się, żeby ukazać te dwie strony Bożej natury – z jednej strony wszechmoc, świętość i mądrość, a z drugiej miłość, łagodność, bliskość. Na początku za bardzo nam nie szło, więc robiliśmy sobie wprawki – pisaliśmy osobno cztery wersy o byle czym (pamiętam jeden wierszyk o bucie i jeden o pianinie), potem wymienialiśmy się karteczkami i musieliśmy na poczekaniu wymyślić do tego melodię. Fajna zabawa, sporo śmiechu było, ale nie bardzo nam to pomogło w pisaniu piosenki zaliczeniowej ;) Długa była droga od pierwszej koncepcji do ostatecznej wersji. Tak teraz policzyłam, że mam folder z 17 plikami tekstowymi dotyczącymi słów tej piosenki. Bo ostatecznie podzieliliśmy się zadaniami – ja miałam napisać tekst, Tama melodię. Spotkaliśmy się ze potem ze wstępnymi wersjami i razem już dopracowaliśmy całość.
W zadaniu liczył się przede wszystkim tekst i melodia. Trzeba było nagrać piosenkę z akompaniamentem przynajmniej pianina albo gitary, ale aranżacja i jakość nagrania nie były brane pod uwagę, bo też mało kto miał szansę zrobić to profesjonalnie. My najpierw nagraliśmy pianino (w kościele w kilku miejscach są pianina, których można używać, jeśli się nikomu nie przeszkadza). Tama grał, obok stał laptop, na który to się nagrywało, a ja pilnowałam, żeby nikt tamtędy przez tę chwilę nie przechodził ;) Potem trochę w szkole i trochę w domu dogrywaliśmy wokale. Bez mikrofonów, prosto na laptopa. Już prawie kończyliśmy, kiedy nagle, bez ostrzeżenia, wyłączył się nam komputer... Ostatnia zapisana wersja była sprzed paru godzin, więc mieliśmy dużo pracy do nadrobienia. Tak, tak, takie momenty sprawdzają ludzką cierpliwość. Byliśmy już mocno zmęczeni pracą, ale jeszcze tego samego dnia udało nam się skończyć nagrywanie.
No, więc skoro już znacie historię tej piosenki, to tu i teraz możecie jej posłuchać – w tej niedoskonałej wersji, z moim niedoskonałym akcentem :) Tak wyglądała część pracy zaliczeniowej z warsztatów muzycznych. I to jest ta praktyczna odpowiedź na pytanie, co tam się robi. A częściowo również odpowiedź na pytanie, czego się nauczyłam, bo pewnie wiecie, że w Emensis to Mela pisze teksty, ja je co najwyżej poprawiam ;) Swojej piosenki nie napisałam (albo może inaczej: nie dokończyłam) chyba żadnej. Dlatego to, co Wam przedstawiam, to w pewnym sensie krok naprzód – pierwsza skończona piosenka, chociaż współpisana. No dobrze, zostawiam Was już z nagraniem. Dodałam słowa, żeby łatwiej było zrozumieć, o czym śpiewamy (bo jeśli nawet zna się angielski, jakość nagrania skutecznie utrudnia zrozumienie). Enjoy!


Zmiana stanu :)

poniedziałek, 9 lipca 2012

"Jak ten czas szybko leci!" - mawia regularnie i z niegasnącym zadziwieniem Kasia Stasia, moja przyjaciółka. Większość razy komentowałam jej słowa jedynie uśmiechem, ale dzisiaj przytakuję ze zrozumieniem, bo sama ledwo nadążam za biegiem wydarzeń!
Ten czas naprawdę szybko leci. :)
Jeszcze niedawno wylatywałam do Australii, minęło kilka miesięcy od tamtego dnia, wydarzyło się wiele rzeczy po drodze, których opisać w jednym poście się nie da, ale przyszedł też dzień bardzo szczególny, o którym chcę napisać właśnie teraz :) 1. września, w pięknych okolicach nocnego Darling Harbour zaręczyłam się z moim najlepszym przyjacielem i mężczyzną mojego życia :) Wieczór był więc niezwykły, ale niezwykły był też cały dzień - piękny i słoneczny, do tego pełen przygód. Michał zaplanował całą wycieczkę, na której poznałam miejsca w Sydney, jakich wcześniej nie widziałam. Pływaliśmy po zatoce, byliśmy w ogrodach botanicznych, pod Operą, słynnym mostem, pojechaliśmy na plażę Bondi, gdzie oglądaliśmy zachód słońca... Do tego usłyszałam napisaną przez niego specjalnie dla mnie piosenkę. Nie zagrał mi jej na żywo, ale wziął ze sobą nagranie. Jak się okazało już nocną porą, kiedy weszliśmy na małe wzniesienie i miasto już świeciło przekolorowo swoimi neonami, reklamami i oknami, których blask odbijał się w spokojnej wodzie Darling Harbour, piosenka była nagrana w dwóch wersjach. Wersja druga zawierała dodatkową część, która była "tym" pytaniem... Zanim zdążyłam przesłuchać ją do końca, miałam już przed sobą klęczącego mężczyznę z pierścionkiem w dłoni... :) Odpowiedź była dla mnie oczywista, więc bez wahania odpowiedziałam "tak"! Zostaliśmy tam jeszcze chwilkę tańcząc objęci w tętniącej radością ciszy. Czyż to nie piękne? :) Pisząc to, czuję się, jakbym wymyśliła jakiegoś harlekina, ale fajne jest to, że to wszystko przydarzyło się naprawdę i to na dodatek mnie. :)
Od tamtego momentu czas zleciał bardzo szybko. Znowu. Bo po czterech miesiącach od powrotu z Australii do Polski, odbył się... ślub! :) Na zorganizowanie go mieliśmy jakieś 3 miesiące. Dzięki miejscu w jakim mam dom rodzinny, dzięki pomocy rodziny, przyjaciół i po dniach spędzonych przeze mnie na szukaniu inspiracji i spisywaniu pomysłów co jak ma wyglądać - wszystko wyszło pięknie! 9 czerwca zostałam Melanią Król, żoną Michała Króla :)
Nawiązując do wątku Emensis w całej tej historii - jesteśmy nadal zespołem dwóch sióstr, ale już o dwóch różnych nazwiskach... Niektórzy pytają nas, czy z tej okazji zmienimy nazwę zespołu na "Emkensis", ale uspakajamy wszystkich zaciekawionych - zostajemy przy naszej pierwszej wersji! :)
Wrzucam jeszcze pod spodem kilka kilka fotograficznych wspomnień. Bo dzisiaj mija dokładnie miesięczna rocznica od mojego ślubu.
...jak ten czas szybko leci!

AHOJ!

środa, 27 czerwca 2012


Po rekordowo długiej przerwie wracamy na blogowy pokład! Wypadłyśmy za burtę dawno temu i wywędrowałyśmy za oceany dalekie i szerokie... Teraz jednak bujamy się znów na spokojnych polskich wodach i mamy nadzieję, że zabierzecie się z nami w dalszą blogową podróż :)
Kilka newsów na dziś: od teraz udostępniamy przez bloga emensisowe materiały - nasze bonusowe utwory i tłumaczenia znanych worshipowych piosenek. Tłumaczenia te były wcześniej dostepne na fejsbuku, ale teraz będą tu, i tu też będziemy Was informować o wszelkich uaktualnieniach. I właśnie teraz o takim oto uaktualnieniu uprzejmie informujemy: na prośbę pewnej Pani przetłumaczyłyśmy ostatnio piosenkę "Desert Song" - możecie ją znaleźć, klikając link znajdujący się poniżej tego posta. Otóż od dawna zabierałyśmy się za ten właśnie utwór, ale oryginał napisany jest tak genialnie (ach, Brooke...), że trudno było wersji polskiej nie zepsuć jakimś archaizmem, akcentem nie takim, zbędną sylabą czy rymem częstochowskim. Postanowiłyśmy więc dać sobie na jakiś czas spokój i po cichutku, po malutku, tłumaczyć inne piosenki, zbierając doświadczenie i hartując się przed ostatecznym starciem z tym teksem. Dzięki temu, kiedy doszła do nas wcześniej wspomniana prośba, czułyśmy się gotowe podjąć wyzwanie.
Już niebawem nasze tłumaczenia powinny być dostępne na oficjalnym hillsongowym portalu z tłumaczeniami. Mamy nadzieję, że dzięki temu przyczynimy sie do ujednolicenia i standaryzacji tekstów śpiewanych w kościołach.
Tworzenie wiernych, poprawnych i zrozumiałych tłumaczeń traktujemy jak część naszej misji, dlatego jesteśmy otwarte na Wasze propozycje kolejnych tłumaczeń. Jakie piosenki chcielibyście śpiewać w Waszych kościołach?


KLIKNIJ TU:

Australia, Australia... (cz.2)

środa, 8 lutego 2012
Pisałam już o tym, jak mi tam w Australii kulturowo. Nie było jeszcze o tym, jaka jest piękna. I jaka ciekawa przyrodniczo! Tak więc teraz foto wspomnienia :) Zdjęcia są tylko wycinkiem tego, co widziałyśmy i gdzie byłyśmy, ale trochę pokazują tamtejsze widoki. Robione w takich miejscach jak: Blue Mountains, Bondi Beach, Sydney Harbour, Baulkham Hills plus ogród botaniczny i zoo oczywiście ;)





















Hillsong, Hillsong...

wtorek, 20 grudnia 2011
Wspaniała przygoda. Być tam, być nie tylko obserwatorem ale i częścią zespołu w kościele. Widzieć jak powstaje to, co miałam do tej pory okazję podziwiać tylko przez internet na zdjęciach czy wideo. Słyszeć i tworzyć dźwięki jakie wcześniej znałam tylko ze sprowadzanych płyt. Doświadczać na co dzień tętniącego życiem kościoła, który jest nowoczesny, bardzo otwarty, świetnie zadbany i artystycznie "dopieszczony". Czułam się czasem przytłoczona jego wielkością i ogromem pracy do wykonania, którą nie zawsze ktoś był w stanie ogarnąć, ale na pewno wiele można się tam nauczyć - jeśli nie bezpośrednio od nich, to pośrednio, patrząc i wnioskując "jak nie robić". :) Zapisałam tutaj kilka rzeczy, które w danym czasie wydały mi się interesujące i które byłam w stanie zaobserwować. Enjoy :)

RANDOMOWE FAKTY O KOŚCIELE HILLSONG

1. Nabo trwa zawsze 1,5h. Wszystko wg zegarka. 
2. Worship trwa góra 20min, zazwyczaj 4 piosenki. 
3. Budynek kościoła jest zarazem szkołą, bo dzięki przesuwnym ścianom powstają sale lekcyjne. 
4. Scena każdego tyogdnia wygląda inaczej: inne rozłożenie sprzętu, inni muzycy i wokaliści.
5. Pod koniec każdego spotkania, czy to niedzielnego, czy kobiecego, czy dla młodzieży - zawsze jest modlitwa o oddanie życia Bogu. I na każdym spotkaniu są osoby, które się na nią decydują po raz pierwszy. 
6. Na scenie jest zazwyczaj 5 wokalistów. Na środku stoi prowadzący wokalista, a z każdego boku stoi jedna dziewczyna, jeden chłopak. Wszyscy śpiewają na głosy. Melodia: prowadzący, a dziewczyna z prawej + chłopak z lewej śpiewają harmonię niżej (ze sobą w oktawie), a druga dziewczyna z chłopakiem wyższe partie. Za nimi stoi chór studentów.
7. Kiedy zespół schodzi ze sceny (która jest czarna), gitarzyści przykrywają swoje efekty leżące na podłodze czarnymi materiałami. 
8. Osoba, która prowadzi wokalnie nie jest osobą prowadzącą zespół. Zespół jest prowadzony zazwyczaj przez klawiszowca lub gitarzystę, który ma swój mikrofon, do którego mówi polecenia i słyszy go tylko zespół, który ma założone odsłuchy douszne. 
9. Regularnie dział mediów nagrywa historię z życia któregoś ze "zwykłych" członków kościoła i wyświetla w formie krótkiego reportażu na nabo - ku zachęceniu i poznaniu się nawzajem.
10. W budynku kościoła jest ok 8 otwartych miejsc, w których stoi pianino i można z nich swobodnie korzystać. 
11. Przed i po nabo, w kościele leci muzyka. Najczęściej są to piosenki, których się dobrze słucha, czyli często hity radiowe. Także pomiędzy Brooke Fraser a Toby'm Mac'iem leci np. równie dobrze "We are the champions" Mercurego, "Fireflies" Owl City, jakaś piosenka Beyonce, "Fireworks" Katy Perry i inne... 
12. Na każdym spotkaniu służba "events" liczy i zapisuje liczbę przybyłych ludzi :)
13. Jest też służba "host", która wita ludzi przy wejściu i pokazuje wolne miejsca, w których można usiąść. Hości mają krótkofalówki i słuchawki, żeby lepiej się porozumiewać gdzie są jeszcze wolne miejsca. Przy odrobinie spóźnialskości i szczęścia można trafić do pierwszych rzędów czasem zaraz pod sceną, bo zasada jest taka, żeby zapełnić na spotkaniach pierwsze rzędy bez żadnych pustych krzeseł, bo one są "łapane" kamerami podczas filmowania kazań (a filmowane jest każde). 

Australia, Australia.... (cz.1)

poniedziałek, 10 października 2011
"Szok kulturowy" może być naprawdę "szokiem". Zawsze myślałam, że to wyrażenie jest przesadzone, że różnice kulturowe są bardzo ciekawe i ubogacające, ale nie szokujące! A tymczasem, na własnej skórze przekonałam się, że to, co dla mnie jest normalne, dla innych może być kosmicznie absurdalne i na odwrót. Zwłaszcza że Polska bardzo różni się od Australii. Czasem na naszą korzyść, czasem odwrotnie (na przykład mocno rzuciło mi się w oczy to, jak bardzo pozytywnym, życzliwie nastawionym i uśmiechniętym narodem są Australijczycy w porównaniu do Polaków - przy nich jesteśmy wrogimi sobie gburami z depresją...;). Ogrom różnic i wpadnięcie do wielkiego kotła australijskiej mieszanki narodowościowej sprawiał, że czułam się, jakby Niemcy czy Rosjanie byli moimi bliskimi braćmi, bo mieliśmy ze sobą dużo więcej wspólnego niż z Australijczykami. Ci ostatni z kolei świetnie wpasowują się w kulturowy świat Amerykanów - przynajmniej z mojego, europejskiego punktu widzenia patrząc. Prawie każdego dnia odkrywałam coś nowego. Większość rzeczy to jakieś drobnostki, które szybko ulatują z pamięci, niektóre zapadają w niej głęboko. To, co udało mi się zapamiętać na bieżąco starałam się spisywać i tak oto powstały "Randomowe fakty o Australii". Miłego czytania :)

RANDOMOWE FAKTY O AUSTRALII

1. Australijska zima potrafi być naprawdę zimna. W dzień jest ok 20 stopni, ale nocą bywa tak lodowato, że aż bardzo (:D).
2. Australijskie lato jest przegorące. Noce bywają 30-kilku stopniowe. 
3. Australijczycy nie używają kaloryferów i nie mają ocieplanych domów, toteż ile na dworze - tyle w domu. 
4. Przez Australijskie okno nie można wyjrzeć. Nie można go też za bardzo umyć. Bo nawet jak się je otworzy (czyli przesunie w bok jeden szklany moduł), to pozostaje nieruchoma moskitiera. W każdym domu drzwi i okna mają moskitiery. 
5. Wspomniane okna i drzwi Australijskie są, łagodnie mówiąc, nieszczelne. Dobrze jest, jak trzymają się framugi. Sukces.
6. Australijskie koncepcje na rzeczy użytkowe są kompletnie niepraktyczne. Wszystkie klamki drzwiowe są okrągłymi gałkami, które trzeba chwycić i przekręcić, żeby gdzieś wejść (idocznie Australijczycy nie wchodzą do pokojów z kubkami w rękach). O włącznikach lampek biurkowych nie wspominając (trzeba od góry, nad żarówką przepchnąć plastikowy podłużny kawałek w lewo lub w prawo przez oprawę żarówki). 
7. W większości domów na wszytkich podłogach oprócz kuchni i łazienki są dywany. 
8. Australijczycy mają system "centralnego odkurzacza", który wygląda tak, że w garażu jest "ssasz", a po całym domu rozsiane są "dziury" w ścianach, do których wkłada się tylko długaśną rurę i automatycznie zaczyna działać. 
9. Australijczycy prawie nie miewają chodników. Prawie nikt nie chodzi piechotą, bo wszyscy mają auta. 
10. Australijskie domy wyglądają tak samo. Mają tak samo wykańczane kuchnie, schody, łazienki i są tak samo rozrzutnie rozplanowane. Właściwie można powiedzieć, że Australijczycy umieją marnować przestrzeń. 
11. Mocniejsze uderzenie łokciem lub kolanem przez sen w ścianę może spowodować natychmiastowe przedostanie się do pokoju obok poprzez powstały ubytek w imitującej ścianę płycie. 
12. Dla nawet przeciętnego Australijczyka wszystko jest tanie. Ubrania, jedzenie i podróże po świecie. 
13. Australijczycy uwielbiają kawkę. Toteż fortunę zbijają tutaj takie firmy jak Gloria Jeans i Michelle's Pattiserie. 
14. Australijskie banknoty są bardzo ładne, kolorowe i ... trwałe. Bo wyglądają jak z papieru, ale tak naprawdę są z plastiku. 
15. Australijskim odpowiednikiem naszych gołębii są dziobiące trawniki lub zalegające na słupach i lampach szaro-różowe papugi. :)
16. "Lewa strona" obowiązuje też na chodnikach, toteż polski odruch (bardzo trudny do oduczenia!) z mijaniem się po prawej kończy się "zderzeniem czołowym" :)
17. Większość młodych mężczyzn ma długie włosy i zdecydowana większość ich nie myje. 
18. Australijczycy lubią skróty, dlatego ich "breakfast" to "breaky", "barbecue" = "barbie", "vegetables" = "vegies", "bisquits" = "bickies" itp... :)
19. W sklepach popularne są przeceny nawet do 90%, jeśli jakiemuś produktowi kończy się termin ważności (dzięki nim studenci piją czasem nawet soki owocowe! :))
20. Mówi się, że jak Australijczyk Cię lubi, to się z Ciebie nabija i Ci dokucza, a jak Cię nie lubi, to też się nabija i dokucza. Samemu się wybiera prawdziwą opcję :)
21. Prawie każdy ma iPhone, a komputer osobisty to MacBook.
22. Najpopularniejszą fryzurą damską jest kitko-kok na czubku głowy i opaska. 
23. AUTOBUSY. Tu jest kilka newsów do wymienienia. A: Najczęściej kierowcą autobusu jest koleś w turbanie, czasem też czarny lub azjata, ale rodowici Australijczycy do tego zawodu nie kwapią się ani trochę. B: Autobusy są klimatyzowane, więc wsiadając do nich latem można się po prostu przeziębić. C: Autobus nie zatrzyma się dla Ciebie na przystanku jeśli mu nie zamachasz, że masz zamiar do niego wsiadać (jak na stopa) i tak samo nie zatrzyma się, jeśli chcesz wysiąść, a nie wciśniesz autobusowego guzika "BUS STOP". D: Autobusy w Australii muszą jeździć po tak wąskich i kameralnych drogach, że niektóre przystanki są po prostu na czyimś podjeździe samochodowym, a przejazd przez rondo odbywa się dosłownie PRZEZ rondo. 
24. Sporo mebli australijczycy posiadają na... kółkach. Zwłaszcza łóżka są popularne w takim wydaniu :)
25. Z racji tego, że w Australii trzeba być bardzo ostrożnym z wieszaniem czegokolwiek na ścianach (najlepiej nie wbijać w nie gwoździ, a tym bardziej kołków, a tym bardziej "rozporowych"-  to przecież byłby nonsens :D), bardzo popularny jest tzw. blue tack (taka klejąca, niebieska, nie zostawiająca śladów plastelinka).
25. Australijczycy nie mają swojej "krajowej kuchni". Toteż fastfoody i restauracje są totalną mieszanką - jest na każdym rogu sushi, hinduskie żarcie, japońskie żarcie, chińskie żarcie, śródziemnomorskie żarcie, amerykańskie żarcie, wegetariańskie żarcie i jakie tylko jeszcze, zaraz obok siebie. Więc Australijczycy znają bardzo wiele różnych smaków, umieją jeść równie dobrze pałeczkami jak i widelcem i nożem. Jedyne, co można powiedzieć, że jest "ich narodowym przysmakiem" to obrzydliwe, niesmaczne i w przeróżnych dziwacznych smakach płynne kiełbasy pakowane jak parówki w plastikowe skrórki. 
26. Modne, szeroko akceptowane, popularne bez względu ich wielkość, kształt, przesłanie, bez względu na wiek czy płeć posiadacza są... tatuaże. 
27. Australijczycy przy budowie domu nie przejmują się za bardzo ukształtowaniem terenu. Jak jest górka, to jej się nie wyrównuje, tylko robi stromy podjazd (no tak, ale oni mogą, przecież to nigdy nie "zalodzieje"...). 
28. Budowa domu to jednak rzadkość w Australii. Z moich obserwacji wynika, że zdecydowana większość ludzi po prostu wynajmuje domy. 
29. Jak już wspominałam, Australijczycy nie przejmują się dizajnem swoich mebli. Podobnie jest z jakością sprzętów domowych - większość pralek to takie nasze "franie", nie rzadko też wynajmowane od bardzo popularnych tutaj "agencji sprzętu domowego", które rozwożą klientom na telefon kuchenki, mikrofalówki, lodówki i pralki pod wynajem. 
30. Z serii: "Święta Bożego Narodzenia". W AU NIE obchodzi się WIGILII. Pierwszym dniem świętowania jest... pierwszy dzień świąt. 
31. Nasz świąteczny KARPIK natomiast, jest tutaj rybą uznaną za "chwasta" i nikt go nie je, jest hodowany tylko po to, żeby zrobić z niego potem paszę. 
32. Australijczycy mają taki mały kompleks z powodu ich nietypowych, nieośnieżonych Świąt. Toteż popularnym zjawiskiem jest świętowanie przez nich "Christmas in July", który jest czasem Australijskiej zimy. Może śniegu nie ma, ale nie jest to środek lata (jak 25. grudnia). 
33. Dowiedziałam się też niedawno, że w Australii pary homoseksualne nie mogą zawierać związków małżeńskich, ale adoptować dzieci jako PARY - TAK. 
34. Australijskie ptaki nie śpiewają. Australijskie ptaki się drą, hałasują, brzmią jak wściekłe małpy albo płaczące dzieci. No dobrze, są wyjątki... ale do polskich słowików - bardzo im daleko.
35. Australijczycy są tak przyzwyczajeni do "Hi, how are you?", że na samo "Hi!" odpowiadają "Good, thanks!" (true story - w pracy zdarzało mi się to prawie codziennie;). 


Fotociekawostka 1: "Minimalistyczna" poręcz w naszym domu, wtopiona w regipsową ścianę :)




Fotociekawostka 2: Podjazd sąsiada dostosował się do ukształtowania terenu, nie odwrotnie! (a pod jakim kątem nachylenia stoi kosz...?)



Fotociekawostka 3: Nasz codzienny sąsiad BlueTongue w swoim ulubionym miejscu - "zacisznym" AC